Cześć! :D
Dziś o podkowie :,D
Śmiesznie brzmi ale jednak... ;)
Zdjęcie średnie i podkowa aż w oczy razi, wiem o tym, ale w końcu znaleziona.
I to przy stajni! :D
Tata podczas biegania zobaczył ją w trawie.
Wyobraźcie sobie, że się zapytał czy chce i czy może ją zabrać z pola :,D
Oczywiście, że chcę! :,D
Taka podkowa to teraz do znalezienia jest trudniejsza niż kiedyś, gdy koń to był skarb.
Dokładnie 6 dni temu została znaleziona; a wiecie jakie to było brudne! O.O
To teraz trochę o czyszczeniu podkowy.
Wpierw moczona była w Coli :,D
Potem szorowaliśmy ją solą i "Cifem".
Znowu moczyliśmy tylko, że teraz w oleju, gdyż on dobrze rozpuszcza brud. ;)
W końcu moja mama zaproponowała mi metalowa gąbkę, taka wiecie, ostra :,D Ta gąbka ze specjalnym płynem zdziałało bardzo, bardzo dużo.
Niesamowite efekty po tych sześciu dniach.
Nieźle to wygląda :,D
Zostawiłam jeszcze lekkie plamy, myślę że wtedy widać, że jest znaleziona, a nie kupna.
Ale różnica niesamowita. :)
Wystarczy 6 dni szorowania i mamy wymarzoną podkowę :D
Mam wam jeszcze coś smutnego do powiedzenia.
Skręciłam kostkę na woltyżerce. :(
Nie wiedziałam, że to jest możliwe aby na woltyżerce i to na koniu skręcić kostkę O.O
Robiłam "klęk książęcy" na szyi i gdy zagalopowaliśmy poleciałam do tyłu. Tak jak wy gdy samochód startuje na światłach. Puściłam się uchwytów i zaczęłam dosłownie wisieć u boku konia, a że zwierze miało 170 cm to trochę było wysoko. :)
Noga mi została w uchwycie i wisiałam tak z trzy fule galopu i sobie sfrunęłam na dół :,D
Najgorsze jest to, że będę bez sportu aż dwa miesiące! :(
Jak ja to przeżyje :,D
Koniec tych moich opowieści, kogo to interesuje? :,D
Żegnajcie ludzie, do następnego postu! :D