-
Nareszcie sobota, dziś zajmę się Prince’m. – stwierdziła
zadowolona i jeszcze zaspana Lucyna. Po dwóch dniach rozłąki już
nie mogła się doczekać, żeby urzeczywistnić swój plan budowania
na nowo więzi z jej ulubieńcem. Wstała z łóżka i ubrała się w
stajenne rzeczy. Wymknęła się cicho z domu, aby nie budzić
śpiącej rodziny i pobiegła do stajni.
Stanęła przed boksem konia i aż otworzyła buzię ze
zdziwienia i niedowierzania. Serce zaczęło jej bić w szalonym
tempie, a mózg podsuwał najgorsze z możliwych przypuszczenia.
Odrzuciła je jednak jako niemożliwe.
-
Może jest na padoku. – uspokajała się w myślach. Poszła w
stronę pasących się koni. Tam też go nie było… - Uciekł?
Przecież boks jest zamknięty! – denerwowała się coraz bardziej.
Może ktoś go ukradł? Zauważyła kręcącego się po siodlarni
stajennego. Podbiegła do niego i zapytała o Prince’a.
-
Nie mów, że nic nie wiesz. Został sprzedany trenerowi koni
skokowych. Wczoraj po niego przyjechał. – odpowiedział
-
Co Ty mówisz?! Komu? Pamiętasz może? – Lucyna miała pobladłą
twarz i oczy szeroko otwarte w szczerej panice.
-
Niestety nie.
- On nie był na sprzedaż …. - powiedziała cicho zwiesiwszy głowę.
Połykając
łzy pobiegła co sił w nogach z powrotem do domu. Wpadła do środka
i nie zważając na śpiących rodziców krzyknęła od progu –
Mamo! Tato! Gdzie jest Prince? Co zrobiliście?!
-
Sprzedałam go. – odpowiedziała mama spokojnie wchodząc do kuchni
– Tylko się męczył w tym boksie. Taki koń jak on potrzebuje
dużo ruchu. Szczerze mówiąc zrobiłam to dla niego.
-
Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Gdzie on jest? Komu go
sprzedaliście?- Lucynie aż trzęsły się ręce ze złości i
smutku.
-
Kochanie, uspokój się. Prince był niebezpiecznym koniem. Miałaś
przez niego wstrząs mózgu! Bałaś się jeździć nie tylko na nim.
Od wypadku nie wsiadłaś na żadnego konia. – mama mówiła nadal
spokojnym, rzeczowym tonem jakby pozbyła się zużytego roweru –
Zadbałam o to aby trafił w dobre ręce. Należy teraz do Konrada
Nowaka. To bardzo doświadczony trener. Idealny dla tego wariata.
Wiem, ze go lubiłaś, na pewno będziesz mogła go odwiedzać.
Szczerze mówiąc myślałam, ze zupełnie o nim już nie myślisz i
będzie dla ciebie obojętne co się z nim stanie. – skończyła
zaczynając przygotowywać śniadanie. Lucyna nie słuchała jej
dalej. Pobiegła do pokoju i włączyła komputer. Zaczęła
wyszukiwać w internecie adres stajni, której był właścicielem
ten cały Konrad Nowak. Szukała swojego „księcia”, karego
Prince’a z kręconą grzywą i rudym połyskiem w sierści.
Znalazła. Stadnina pana Konrada znajdowała się 10km od jej miejsca
zamieszkania. Spisała adres,wydrukowała
mapę i nie zastanawiając się wiele pobiegła po rower.
-
Muszę jechać. – krzyknęła i trzasnęła drzwiami.