Dobiegł do
niego znajomy odgłos kroków. Chwilę się przysłuchiwał po czym
zastrzygł uszami i zarżał przyjaźnie. Do jego boksu powoli i
niepewnie zbliżała się dziewczyna. Uniosła głowę i ze smutkiem
spojrzała w jego piękne, brązowe oczy. Echo wypadku przetoczyło
się przez jej głowę.
- Lucyna,
nie chcesz sprzedać tego konia? Stoi tu od roku. Marnujesz go. –
zakłóciła wspomnienie Ania – koleżanka, z którą Lucyna
jeździła w tereny.
- Nie
sprzedam go! Nie ma mowy! – odparła zdezorientowana nie
spuszczając wierzchowca z oczu. Lekko dotknęła jego miękkich
chrap.
- To może
pozwolisz chociaż pani Natalii wypożyczyć go na jazdy? Mówi, że
będzie idealny do nauki skoków i świetny na zawody. No wiesz…
skoro Ty nie jeździsz.
- Nie
wypożyczę go tej instruktorce. Będzie go przemęczać, a poza tym
nie będę mogła patrzeć jak jacyś początkujący jeźdźcy kopią
go i szarpią za wędzidło. Mojego konia! - Zagniewała się Lucyna
i szybkim ruchem otworzyła drzwi do boksu. Podeszła do Prince’a i
pogłaskała go po szyi. – Kiedy był ostatnio czyszczony? –
zapytała koleżankę
- Czasem ma
sprawdzane kopyta. Ostatnio czyściłaś go ty. Czyli parę dni temu.
– Ania spojrzała na ciemnowłosą koleżankę – Lucyna, przemyśl
to jeszcze. Jeśli nie chcesz go oddać instruktorce to może go
sprzedasz? To wspaniały koń skokowy z charakterkiem. Mógłby dużo
osiągnąć gdyby ktoś na nim jeździł. To jego powołanie. Marnuje
się stojąc i nic nie robiąc.
Lucyna
udawała, że nie słyszy i przytuliła się mocno do szyi zwierzęcia
gładząc go po kłębie i długiej rozłożystej grzywie. Była
miękka jak jedwab w dotyku i lekko wiła się na całej długości.
Prince był kary, ale latem jego sierść przybierała lekko rudą
barwę, widoczną tylko w promieniach słońca. Ogon i grzywa, lekko
kręcone były jednak niezależnie od pory roku jednolicie czarne.
Koń oddychał głośno i kręcił się przy tym dotyku. Zawsze był
ruchliwy i Lucyna zdawała sobie sprawę, że skazuje go na nudę nie
jeżdżąc na nim wcale. Nie potrafiła się jednak przemóc. Bała
się nawet wsiąść na konia, a co dopiero na nim jeździć. Kochała
jednak to zwierzę i nie potrafiła się z nim rozstać ani dzielić
z nikim innym. Kiedyś stanowili niezłą parę. Ona i on – na
wszystkich treningach zawsze razem. Byli zgranym duetem i wspaniale
się im razem pracowało. Jego trudny charakter Lucyna uwielbiała.
Ciągłe psoty, podszczypywanie i sprawdzanie kto tu rządzi. Prince
wymagał nieustannej uwagi i pokazywania gdzie jest jego miejsce w
ich małym stadzie. Jednym słowem mówiąc był dla Lucyny ideałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz