sobota, 10 lutego 2018

Rozdział 1




   Dobiegł do niego znajomy odgłos kroków. Chwilę się przysłuchiwał po czym zastrzygł uszami i zarżał przyjaźnie. Do jego boksu powoli i niepewnie zbliżała się dziewczyna. Uniosła głowę i ze smutkiem spojrzała w jego piękne, brązowe oczy. Echo wypadku przetoczyło się przez jej głowę.
- Lucyna, nie chcesz sprzedać tego konia? Stoi tu od roku. Marnujesz go. – zakłóciła wspomnienie Ania – koleżanka, z którą Lucyna jeździła w tereny.
- Nie sprzedam go! Nie ma mowy! – odparła zdezorientowana nie spuszczając wierzchowca z oczu. Lekko dotknęła jego miękkich chrap.
- To może pozwolisz chociaż pani Natalii wypożyczyć go na jazdy? Mówi, że będzie idealny do nauki skoków i świetny na zawody. No wiesz… skoro Ty nie jeździsz.
- Nie wypożyczę go tej instruktorce. Będzie go przemęczać, a poza tym nie będę mogła patrzeć jak jacyś początkujący jeźdźcy kopią go i szarpią za wędzidło. Mojego konia! - Zagniewała się Lucyna i szybkim ruchem otworzyła drzwi do boksu. Podeszła do Prince’a i pogłaskała go po szyi. – Kiedy był ostatnio czyszczony? – zapytała koleżankę
- Czasem ma sprawdzane kopyta. Ostatnio czyściłaś go ty. Czyli parę dni temu. – Ania spojrzała na ciemnowłosą koleżankę – Lucyna, przemyśl to jeszcze. Jeśli nie chcesz go oddać instruktorce to może go sprzedasz? To wspaniały koń skokowy z charakterkiem. Mógłby dużo osiągnąć gdyby ktoś na nim jeździł. To jego powołanie. Marnuje się stojąc i nic nie robiąc.
Lucyna udawała, że nie słyszy i przytuliła się mocno do szyi zwierzęcia gładząc go po kłębie i długiej rozłożystej grzywie. Była miękka jak jedwab w dotyku i lekko wiła się na całej długości. Prince był kary, ale latem jego sierść przybierała lekko rudą barwę, widoczną tylko w promieniach słońca. Ogon i grzywa, lekko kręcone były jednak niezależnie od pory roku jednolicie czarne. Koń oddychał głośno i kręcił się przy tym dotyku. Zawsze był ruchliwy i Lucyna zdawała sobie sprawę, że skazuje go na nudę nie jeżdżąc na nim wcale. Nie potrafiła się jednak przemóc. Bała się nawet wsiąść na konia, a co dopiero na nim jeździć. Kochała jednak to zwierzę i nie potrafiła się z nim rozstać ani dzielić z nikim innym. Kiedyś stanowili niezłą parę. Ona i on – na wszystkich treningach zawsze razem. Byli zgranym duetem i wspaniale się im razem pracowało. Jego trudny charakter Lucyna uwielbiała. Ciągłe psoty, podszczypywanie i sprawdzanie kto tu rządzi. Prince wymagał nieustannej uwagi i pokazywania gdzie jest jego miejsce w ich małym stadzie. Jednym słowem mówiąc był dla Lucyny ideałem. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz