piątek, 22 czerwca 2018

Końskie oko

Siemka! :D
W końcu rok szkolny się zakończył!
jeeeejjjj! :D
Wesołych wakacji i połamania kości życzę (żartuje z tymi kośćmi) ;)
Dziś może o końskich oczach?
Zawsze mnie interesowały, zresztą uszy też. Inne bodźce niż my odbierają i to mnie zawsze ciekawiło. Mam nadzieję, że Was też, bo nad tym bym się chciała dzisiaj skupić. Zapraszam do czytania :)


Nie da się zrozumieć konia i właściwie z nim postępować, jeżeli nie poznamy niezwykłych właściwości jego oczu.
Konie mają największe oczy ze wszystkich ssaków. Prawie półtora raza większe niż dorosłego człowieka. Oczy konia są umieszczone po obu stronach głowy. Co zapewnia mu niemal 360-stopniowe widzenia. Dlatego widzi on prawie wszystko z tył i z boku, ale obraz jest płaski i nieostry. Koń najwyraźniej widzi obuocznie, czyli to co znajduje się w trójkącie przed głową. Za to dokładnie za ogonem znajduje się ślepa plamka u konia. To znaczy, że nie widzi on nic. Dlatego też nigdy nie podchodzimy do konia od tyłu. Przed nosem konia martwe pole znajduje się od szerokości rozstaw oczu, do około 130 cm na ziemi.


Ruchy głową w czasie przyglądania się przedmiotom świadczy o słabym rozwinięciu się mięśni zmieniającym grubość soczewki. Zmiana położenia głowy umożliwia odbicie się obrazu od innej części siatkówki. Jako, że odległość między soczewką jest nieco większa w górnej części, niż w dolnej. Dlatego też koń, przedmioty  ustawione blisko widzi lepiej jak podniesie głowę.
Dokładne badania procesów zachodzących w końskim oku m.In. reakcję na zmianę oświetlenia pomogły nam stwierdzić, że oko koni potrzebuje więcej czasu na przystosowanie wzroku do tej zmiany, niż ludzkie. Mimo to konie lepiej widzą w ciemności niż ludzie.Dzieje się tak dzięki maksymalnie rozszerzonej źrenicy i warstwie odblaskowej siatkówki.
Co ciekawe wiele badan i obserwacji koni doprowadziło do stwierdzenia, że to, co koń widzi jednym okiem, np prawym, nie zawsze dochodzi do lewej półkuli mózgu.  To wytłumacza dlaczego konie akceptują niektóre ćwiczenia i rzeczy tylko na jedną stronę, a z drugą już mają problem.
Oczy konia zauważają również lepiej rzeczy które się poruszają szybko. Widzą je ostrzejsze, dlatego konie boją się przedmiotów nawet małych, ale szybko poruszających się, np myszy. Obiekty, które się wolno poruszają są trudno zauważalne dla końskiego oka.

www.equishop.com 
konie.wortale.net


Iga

piątek, 25 maja 2018

Pierwsze zawody Ogólnopolskie w Warszawie :3

Cześć! :D
W Warszawie byłam w zeszłym tygodniu w sobotę. Niesamowite doświadczenie! :D
Po pierwsze: pierwszy raz jechałam tak daleko na zawody :o
Po drugie: Jechałam tylko z trenerką, bez nikogo z rodziny
Po trzecie: pierwszy raz jechałam nie na swoim koniu, był wypożyczony
Po czwarte: byłam na zebraniu z menadżerem tego sportu! :o
To ostatnie było dla mnie niesamowitym doświadczeniem, którego na pewno prędko  nie zapomnę ;)
Była mowa o jakiś zawodach, kogo na co posłać, co zorganizować. Coś niesamowitego! Nie byłam nigdy na takim czymś :D
Muszę się też pochwalić, że na samych zawodach zdobyłam pierwsze miejsce w kategorii indywidualnej Ci2*.
Nie powiem ilu było zawodników w tej kategorii bo mój wynik wyda się oczywisty :,D
No ale trudno...pierwsze miejsce jest? Jest! a więc, co ja tam się będę przejmować :,D



















Stópki :3




Iga 







sobota, 12 maja 2018

Nowości! ;)

Siemka!
I co, i co? :D
Jak motyw i kolory bloga?
Ciupkę się zmieniły :3
Mam wielką nadzieję, że będziecie zadowoleni tak samo (a lepiej bardziej) z nowego motywu.
Jakby się bardzo nie podobał; to piszcie.
Nie ma sprawy, pozmieniam go. Z mojej strony nie ma żadnego problemu, a zależy mi na tym, aby Wam się podobał ;)




Iga

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Thriller live

Cześć ludzie! :)
Nie wiem czy słyszeliście, że Thriller live będzie w Polsce?
Pamiętam jak byłam w Londynie i wzięłam sobie ulotkę :3
No nie ważne zresztą... :)
Jeżeli ktoś nie wie, co to dokładnie to już przesyłam link do yt.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=16&v=_cIzK7NAPpw
Opinie fanów są naprawdę różne. Raczej dużo więcej jest opinii pozytywnych niż negatywnych.
Zresztą sami zdecydujcie czy to takie fajne. Zapewniam Was, że to nie jest aż tak wielkie show jak to z  Cirque du soleil, lecz podobno Michael w roku 2001 osobiście uświetnił 10 rocznicę premiery. Wszystkie koncerty w Polsce są w październiku bieżącego roku.





















Iga

środa, 25 kwietnia 2018

...przed zostaniem fanką :)

Witajcie! :D
Chcę dziś Wam przedstawić parę piosenek (Michaela oczywiście), które znałam z Verą dłuuuugo przed zostaniem fanką. Spisywałam je od dłuższego czasu w różnych miejscach, więc mam nadzieję, że nic nie pomieszam ;)
Już mówię, że dla niektórych mogą to być mało znane utwory, lub wręcz przeciwnie. 
Te linki przekierują Was do yt (You Tube): 

Pamiętam jak się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że w tej ostatniej piosence którą Wam przesłałam jest Mike. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy byłam mała (może 6,7 lat?) słuchałam ją w kółko. i nie miałam pojęcia, że ten gość w tle to Mike! Naprawdę mnie to zdziwiło. :D


Iga

czwartek, 12 kwietnia 2018

Urodziny bloga!

Wow!!
To już naprawdę dwa lata?!
O rety! :o
Pamiętam jak rok temu zastanawiałyśmy się czy wytrzyma jeszcze te 365 dni do następnych obchodów :)
Tak więc... STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! :D
Chyba wymyślimy z tej okazji jakąś ankietę... Nie obiecujemy, że będzie dzisiaj, ale może jutro... :)
Żebyśmy tylko nie zapomniały o najważniejszym.
Czyli o Was, naszych czytelnikach. Gdyby nie Wy... ech no cóż...bye bye blogu!
Tak więc, DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!
Do zobaczenia! :D






Iga i Vera

piątek, 6 kwietnia 2018

Inteligentne siodło?!

"Inteligentne siodło i popręg, które dostarczają jeźdźcowi informacji o rytmie jazdy i jakości skoków? Brzmi jak technologiczne marzenie przyszłości, a jednak akcesoria te powstały już dzisiaj!"

Tak rozpoczyna się ten ciekawy post na stronie Gallopu sprzed około miesiąca (15.03.2018) .
Wejdźcie w link, a zapewniam, że Was zszokuje. :o

 http://gallop.pl/inteligentne-siodlo/

Niesamowite prawda? *.* Jestem ciekawa czy to faktycznie tak cudownie działa, bo jak tak, to biorę! :D



Iga

sobota, 31 marca 2018

Wesołych Świąt!

Cześć!!
Z całego serca życzymy Wam wesołych, spokojnych i radosnych Świąt Wielkanocnych, oraz mokrego dyngusa!









Iga i Vera 

poniedziałek, 26 marca 2018

Informacja

Cześć!
Czas sprostować małe niedociągnięcia związane z moja książką "Prince". A dokładniej jak zauważyliście książka w tą i w poprzednią sobotę się nie pojawiła. Mam dość smutne wieści, gdyż po prostu dalszej części (jeszcze) nie ma. Dajcie mi proszę troszkę czasu na napisanie kolejnych rozdziałów. Na pewno pojawią się w którąś sobotę, w którą jeszcze nie wiem. :) ale obiecuję, że dam Wam znać ;)
Miłego popołudnia! :)




Iga

sobota, 10 marca 2018

Rozdział 5


Nie spała całą noc z nerwów, dziś miała zacząć pierwszy trening z Prince’m. Od razu po szkole wzięła rower i pojechała jak najszybciej do stajni.
- To od czego zaczynamy? – spytała trenera spoglądając na konie pasące się na padoku.
- Musicie odbudować więź i dawne zaufanie. Przyprowadź Prince’a na okrągły padok, a ja ściągnę konie do boksów, by nas nie rozpraszały.
Lucyna wprowadziła wierzchowca na okrągły padok. Wbiegł jak prawdziwy dziki koń. Zaczął wierzgać stawać dęba i biegać prawie się przewracając na takiej małej przestrzeni. Ewidentnie się popisywał. Po paru minutach, kiedy nie spotkał się z żadną reakcją ze strony dziewczyny uspokoił się i zaczął skubać trawę i poznawać otoczenie.
- Zaczynaj – rzekł trener. Lucyna dobrze wiedziała co ma robić. Zrobiła ruch ręką, żeby zmusić konia do powolnego stępa. Nie było to jednak najłatwiejsze zadanie, wierzchowiec prawie od razu zaczynał galopować jak szalony.
- Delikatniej. Mniej widocznych pomocy. Odłóż lonżę i bat. Popędzaj go samym ciałem, drobnym gestem. – powiedział pan Konrad oparty o ogrodzenie. Łatwo było mówić, trudniej zrobić. Dziewczyna starała się za wszelką cenę mówić w tym samym języku co Prince. Z każdym kolejnym kółkiem i reakcją konia zaczynała mieć nadzieję. Zaczynali się rozumieć i nawzajem słuchać. Poszło im niezwykle szybko. Prince reagował prawidłowo na wszystkie wskazówki Lucyny. Stęp, kłus, galop, lekkie zajście mu drogi i odwrót, żeby zmienił kierunek biegu.
- Świetnie ci idzie! Widać, ze znacie się jak „łyse konie” – zaśmiał się z własnego dowcipu. – teraz odwróć się do niego tyłem i odejdź. Lucyna wykonała polecenie, a koń posłusznie doszedł do jej ramienia. Zaczęła z nim chodzić , a nawet biegać. Zawsze podążał za nią zostając w tej samej odległości od jej prawego ramienia. Zachodziła mu drogę i robiła mocne zakręty. Jego łeb cały czas był w tym samym miejscu. Za zgodą trenera poszli wspólnie na spacer. Biegali po rzepakowym polu i chlapali się w małym, płytkim stawku niedaleko ośrodka. Zmęczenie spacerem i wybiegani wrócili do stajni. Po powrocie Lucyna nauczyła się jeszcze masować swojego pupila i go rozciągać. Wystarczyło tylko podtykać mu odpowiednio smakołyki, resztę robił sam Prince.
- Najważniejszy jest koń, potem jego sprzęt, a na końcu jeździec. Jeśli jesteś zmęczona lub przemoczona – nie ma to znaczenia, zawsze musisz doprowadzić do czystości swojego konia. Jeśli bolą cię wszystkie mięśnie po treningu, prawdopodobnie tak samo bolą konia. Najpierw masujesz jego. Koń jest najważniejszy! – mówił do niej cały czas pan Konrad. Opowiadał jej o zwyczajach końskich i sposobach ich pielęgnacji podczas czyszczenia całego rzędu. Lucyna dostała stare skokowe siodło i jej zadaniem było doprowadzenie go do dawnej świetności. Po kilku dniach Prince i Lucyna doszli do wprawy we wspólnej zabawie i nie musieli już nawet korzystać z okrągłego padoku.
- Nie mogę uwierzyć, że w tak krótkim czasie Prince wygląda prawie tak samo jak rok temu. – powiedziała uśmiechnięta do swojego nowego trenera.
- Jeszcze dużo mu brakuje, żeby wyglądać jak prawdziwy koń skokowy. – odrzekł gładząc konia po szyi. – ale to piękne i silne zwierzę i naprawdę jest do ciebie przywiązany. Myślę, ze już czas, żebyś na niego wsiadła.
Tego Lucyna najbardziej się obawiała. Spojrzała na pana Konrada, a w jej oczach czaił się strach.
- Kiedy? – zapytała
- Jutro. Wsiądziesz na niego jutro.


sobota, 3 marca 2018

Rozdział 4


Stajnia, do której dotarła po 40 minutach szaleńczej rowerowej jazdy, wyglądała na zadbaną i całkiem dużą. Miała piękne, zielone padoki i dużą drewnianą halę do ćwiczeń, w której najprawdopodobniej w tej chwili odbywały się zajęcia skoków.
Lucyna, negatywnie nastawiona, oczami wyobraźni widziała w tym miejscu tylko przemęczone konie i wykańczające treningi kończące się kontuzją koni. Była przekonana, ze Prince jest tutaj źle traktowany i stoi w zbyt małym boksie. Postanowiła wejść do środka. Oparła rower o ścianę budynku i cicho wślizgnęła się do obcej stajni.
 - Prince! – zawołała scenicznym szeptem rozglądając się bacznie wokoło. Chodziła od boksu do boksu szukając swojego wierzchowca. Starała się nie zachwycać tym jak te konie wyglądają trzymając się kurczowo swojej negatywnej wersji. Odrzuciła myśl, że na tle tych wszystkich pięknych, umięśnionych i zadbanych koni, które mijała wcześniej, Prince wydał się jej okrąglutkim konikiem dla początkujących jeźdźców. Różnica pomiędzy tymi zwierzętami, a jej własnym była ogromna. Tutaj wszystkie koniska miały równo przycięte grzywy i ogony, lśniącą sierść i czyste spojrzenie. 


- Prawdziwe konie skokowe – pomyślała i nagle usłyszała znajome rżenie. – Princuś!!! – krzyknęła i pobiegła w stronę, z której dochodził dźwięk.
 Otworzyła drzwi boksu i przytuliła się do zwierzęcia, które odwdzięczyło się napadem czułości. Prince zaczął ją podszczypywać i sprawdzać, czy nie ma w kieszeniach dla niego jakiegoś smakołyku. Z miłą chęcią wkładał pyszczek pod jej ręce prosząc o pieszczoty.
- Zmywajmy się stąd zanim ktoś się zorientuje – szepnęła i wyszła z boksu, a koń podreptał za nią. Wzięła po drodze rower i wspólnie wyruszyli w drogę z powrotną do domu. Prawie doszli do ścieżki lecz nagle wierzchowiec się zatrzymał i odmówił dalszego spaceru. Spojrzał na halę treningową, zarżał głośno i ruszył galopem w jej stronę.
- Prince! Czekaj! – zdenerwowała się Lucyna

Pędził prosto na płot, który odgradzał padoki i ścieżkę od hali. Dziewczyna wystraszyła się pędu zwierzęcia i bała się, że Prince nie wyhamuje i wpadnie w ogrodzenie raniąc się lub co gorsze łamiąc kończyny. Nie wiedziała co robić. Ku jej przerażeniu koń nawet nie próbował zwolnić. Lucyna aż otworzyła usta ze zdziwienia. Jej rumak właśnie przeskakiwał gigantyczne ogrodzenie zrobione, żeby właśnie takim koniom jak on nie pozwolić uciec. Prince wylądował miękko po drugiej stronie i zaczął galopować wzdłuż płotu widocznie zadowolony własnym wyczynem. Narobił niezłego hałasu wpadając i przewracając beczki stojące za ogrodzeniem. Brykał wydając z siebie kwiki dzikiego mustanga. Nagle, Lucyna zauważyła postać stojącą po drugiej stronie ogrodzenia, widocznie złą. Puściła rower i zerwała się do ucieczki.
 - Hej! Stój! Zatrzymaj się natychmiast! – dał się słyszeć ochrypły głos mężczyzny. Dziewczyna wpadła na pole pełne kwitnącego rzepaku i przykucnęła, żeby nikt jej nie zobaczył. Przesiedziała tam kilka minut i kiedy upewniła się, że nikt jej nie goni i nie szuka wróciła smutna i zawiedziona do domu. Nie odzyskała konia, a nawet wydawało się, że go straciła. Czuła wielki ból w sercu. Miała wrażenie, że Prince wolał nowe miejsce niż ich wspólne zabawy i pieszczoty. Do domu wróciła zapłakana. Zamknęła się w pokoju i nie zwracała uwagi na pytania mamy i taty, co się z nią dzieje. Oni nigdy nie mieli własnych zwierząt. Jak mogli ją zrozumieć? Nigdy nie siedzieli na koniu i nie mieli pojęcia, że do zwierzęcia można się tak przywiązać. Prince’a uważali za niebezpiecznego konia, a przecież to nie jego wina, że się przewrócił po skoku. Czy ich też ktoś by ukarał za to, ze się potknęli? – rozmyślała smutna Lucyna skulona w rogu miękkiej kanapy. Przecież nie zrobił tego specjalnie. Konie są jak trzyletnie dzieci ufne i niewinne. Psocą, ale niczego nie robią specjalnie. Przynajmniej nie Prince. On nie był złośliwy. Rozpłakała się…
Minął tydzień od jej ostatniego spotkania z karym przyjacielem. Lucyna zebrała w sobie dość odwagi aby pójść jeszcze raz do ośrodka, w którym teraz przebywał. Ubrała swoje najlepsze bryczesy, plecak, w który załadowała kantar i uwiąż Prince’a oraz paczkę smakołyków i dużą marchew, którą podebrała mamie z lodówki.                          - Wychodzę – krzyknęła i szybko zamknęła za sobą drzwi, żeby tylko nikt nie zapytał jej dokąd się wybiera? Dlaczego? I o której wróci? – Lucyna nie przepadała zbytnio za tymi pytaniami. Zawsze wprowadzały ją w zakłopotanie, bo czasami nie umiała na nie odpowiedzieć. Jak długo będzie w stajni? Nie wiadomo. Tyle ile trzeba. Teraz też wyruszyła na 10 kilometrowy spacer, nie wiedząc, o której wróci. Wypadałoby przecież wrócić po rower, który porzuciła przed rzepakowym polem.                        Tuż przed stajnią, do której zmierzała zatrzymała się. Przełknęła ślinę i zacisnęła zęby. Wiedziała, że ktoś jest wewnątrz budynku. Powoli i ostrożnie wślizgnęła się do środka. Zauważyła swojego konia. Przy nim stały dwie osoby. Nie wyglądał na zadowolonego. Kładł uszy po sobie i pokazywał białka oczu tupiąc o betonowe podłoże.                      - Ma zakwasy. Za ciężki miał wczoraj trening. Może mu odpuścimy? – odezwała się spokojnie dziewczyna badająca nogi wierzchowca.                                                         - Musi się odbudować jak najszybciej. Wsiądź dzisiaj na niego. Będziemy stępować i tylko trochę pokłusujemy. – odezwał się twardy i basowy głos, który Lucyna już wcześniej poznała. To on krzyczał za nią kiedy uciekała.                                                - Zróbcie mu przerwę! On nic nie robił przez cały rok! To mój koń! – odezwała się pewnym głosem Lucyna mimo zdenerwowania.                                                          Pewnie pamiętają mnie jako złodziejkę koni. Szybko przeleciała jej ta myśl przez głowę.                                                                                                                                - Co robisz w mojej stajni?! Dość ostatnio narozrabiałaś. I nie mów, że ten karuś jest twój. To ja go kupiłem, mam jego dokumenty więc należy do mnie! – odezwał się mężczyzna tak głośno i twardo, że aż Lucynie zadźwięczało w uszach.                          - Został sprzedany bez mojej zgody – nie dawała za wygraną, chociaż wiedziała, że nie ma większych możliwości, żeby odzyskać swojego przyjaciela.                                - Dlaczego mam w to niby uwierzyć? Masz na to jakieś dowody?                                 - Moja mama sprzedała panu tego konia. Udowodnię, że to mój koń! – powiedziała po czym wybiegła chcąc jak najszybciej oddalić się z tego miejsca.
                                                        _______________
Po około czterech godzinach wróciła do stajni, a mama szła za nią dokładnie nie wiedząc w co została wmieszana. Po długiej dyskusji, przy której nie uczestniczyła Lucyna, dorośli wyszli wyraźnie niezadowoleni. Mama kazała dziewczynce natychmiast wsiadać do samochodu. Czternastolatka od razu wiedziała, że narozrabiała i nic dobrego z tego nie wyniknie. Dostała karę i przez weekend nie mogła wychodzić z pokoju. Dostała za to przed nos książki i podręczniki do nauki.
                                                          -------------------
Na dworze robił się już wieczór. Lucyna zapragnęła wyjść i pobiegać z Prince’m po lesie. Cichaczem wyszła przez okno wkładając do kieszeni marchewkę. Tęskniła za swoim koniem i była przekonana, ze on za nią również. Zwierzęta nie rozumieją ludzkich spraw i zapewne jej przyjaciel nie ma pojęcia, ze teraz należy do kogoś innego.                                                                                                                         Zanim weszła do ośrodka schowała się w rzepaku. Rozejrzała dookoła i pobiegła w stronę stajni. Gdy była już prawie w środku zderzyła się z panem Konradem, który nie był zbyt zadowolony z jej ponownych, niezapowiedzianych odwiedzin.                         - Czego tu szukasz? – warknął i zatarasował dziewczynie wąskie przejście do stajni.   - Chciałam zapytać, czy mogłabym pracować u pana w stajni? Mogę robić wszystko. Chciałabym się widywać z Prince’m. Tęsknię za nim. – zapytała z nadzieją.                 - Widzę, ze kochasz tego konia. Mam więc dla Ciebie propozycję. Możesz go odzyskać jeśli udowodnisz mi, ze jesteś go warta. Musisz wygrać dla mnie konkurs skoków. Potrzebuję tej wygranej. Inaczej moja stajnia padnie. Już straciła całą renomę. – powiedział to z takim spokojem, ze Lucyna nie rozpoznała jego głosu.                       - Ale…. Ja nie jeżdżę – odpowiedziała cicho.                                                                 - W takim razie nie mamy o czym mówić. Kup sobie psa. – odpowiedział stanowczo. Po chwili milczenia Lucyna odezwała się – Dobrze. Spróbuję. – tak jak trener, dziewczyna miała bardzo zdziwioną minę. Czy ona naprawdę to powiedziała?                - W takim razie jutro zaczynamy trening. – powiedział bardzo zadowolony                 - Tak… chyba tak… - odpowiedziała Lucyna zlękniona i zdenerwowana tym co się właściwie dzieje. Zrobiłaby wszystko, żeby odzyskać Prince’a. Tylko… czy da radę?      - W takim razie stajnia stoi dla ciebie otworem. Ale pamiętaj, koń jeszcze nie należy do ciebie. Musisz wykonywać moje polecenia.                                                                - Dobrze, tylko…. Ja się boję jeździć. Rok temu miałam wypadek. Spadłam z Prince’a. Od tego czasu nie wsiadłam na konia. – wydukała zawstydzona spuszczając wzrok.                                                                                                                                - Będziemy to ćwiczyć. Najpierw budowanie więzi i zaufania. Dopiero potem wskoczysz na koński grzbiet. Mamy sporo czasu, a tymczasem musisz mi opowiedzieć co dokładnie się stało. – mówił patrząc na nią uważnie.                                            Lucyna pokiwała twierdząco głową.

 

piątek, 23 lutego 2018

Rozdział 3


- Nareszcie sobota, dziś zajmę się Prince’m. – stwierdziła zadowolona i jeszcze zaspana Lucyna. Po dwóch dniach rozłąki już nie mogła się doczekać, żeby urzeczywistnić swój plan budowania na nowo więzi z jej ulubieńcem. Wstała z łóżka i ubrała się w stajenne rzeczy. Wymknęła się cicho z domu, aby nie budzić śpiącej rodziny i pobiegła do stajni.
Stanęła przed boksem konia i aż otworzyła buzię ze zdziwienia i niedowierzania. Serce zaczęło jej bić w szalonym tempie, a mózg podsuwał najgorsze z możliwych przypuszczenia. Odrzuciła je jednak jako niemożliwe.
- Może jest na padoku. – uspokajała się w myślach. Poszła w stronę pasących się koni. Tam też go nie było… - Uciekł? Przecież boks jest zamknięty! – denerwowała się coraz bardziej. Może ktoś go ukradł? Zauważyła kręcącego się po siodlarni stajennego. Podbiegła do niego i zapytała o Prince’a.
- Nie mów, że nic nie wiesz. Został sprzedany trenerowi koni skokowych. Wczoraj po niego przyjechał. – odpowiedział
- Co Ty mówisz?! Komu? Pamiętasz może? – Lucyna miała pobladłą twarz i oczy szeroko otwarte w szczerej panice.

- Niestety nie. 
- On nie był na sprzedaż …. - powiedziała cicho zwiesiwszy głowę. 
Połykając łzy pobiegła co sił w nogach z powrotem do domu. Wpadła do środka i nie zważając na śpiących rodziców krzyknęła od progu – Mamo! Tato! Gdzie jest Prince? Co zrobiliście?!
- Sprzedałam go. – odpowiedziała mama spokojnie wchodząc do kuchni – Tylko się męczył w tym boksie. Taki koń jak on potrzebuje dużo ruchu. Szczerze mówiąc zrobiłam to dla niego.
 - Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Gdzie on jest? Komu go sprzedaliście?- Lucynie aż trzęsły się ręce ze złości i smutku.
- Kochanie, uspokój się. Prince był niebezpiecznym koniem. Miałaś przez niego wstrząs mózgu! Bałaś się jeździć nie tylko na nim. Od wypadku nie wsiadłaś na żadnego konia. – mama mówiła nadal spokojnym, rzeczowym tonem jakby pozbyła się zużytego roweru – Zadbałam o to aby trafił w dobre ręce. Należy teraz do Konrada Nowaka. To bardzo doświadczony trener. Idealny dla tego wariata. Wiem, ze go lubiłaś, na pewno będziesz mogła go odwiedzać. Szczerze mówiąc myślałam, ze zupełnie o nim już nie myślisz i będzie dla ciebie obojętne co się z nim stanie. – skończyła zaczynając przygotowywać śniadanie. Lucyna nie słuchała jej dalej. Pobiegła do pokoju i włączyła komputer. Zaczęła wyszukiwać w internecie adres stajni, której był właścicielem ten cały Konrad Nowak. Szukała swojego „księcia”, karego Prince’a z kręconą grzywą i rudym połyskiem w sierści. Znalazła. Stadnina pana Konrada znajdowała się 10km od jej miejsca zamieszkania. Spisała adres,wydrukowała mapę i nie zastanawiając się wiele pobiegła po rower. 
- Muszę jechać. – krzyknęła i trzasnęła drzwiami.

 

sobota, 17 lutego 2018

Rozdział 2


Promienie słońca, które dopiero zaczęło wschodzić budziły do życia każdą napotkaną istotę. Ptaki rozpoczęły swoją poranną melodię, a pąki kwiatów rozwijały się łapiąc każdą smugę światła. Lucyna szła spokojnie zalesioną dróżką i podziwiała piękno natury wsłuchując się w szum liści. Nagle usłyszała znajome rżenie. Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy i pobiegła co sił w nogach na łąkę gdzie mieściła się stadnina. Budynek stajni był ceglany z pięknymi drewnianymi drzwiami wzmocnionymi czarnymi, metalowymi prętami ustawionymi na krzyż. Padoki dla koni były dookoła stajni zapewniając zwierzętom dużą swobodę ruchu w słońcu i w cieniu. Lucyna w mgnieniu oka przeszła przez długie pomieszczenie i znalazła się przy swoim koniu. Dołożyła mu siana i nakarmiła porcją marchewek i jabłek.
Po pewnym czasie w stajni zaczęło się robić tłoczno. Właściciele przyjeżdżali zająć się własnymi końmi. Stajenni zajmowali się czyszczeniem boksów, wierzchowców zakupionych przez stadninę i wyprowadzali je na padok. Dzieci z rodzicami kręcili się w środku czekając na jazdę, a ich pociechy uczyły konie złych nawyków takich jak podszczypywanie, ciągnięcie za kurtki czy zabieranie różnych przyborów: bacików i toreb z przysmakami. Cały ten rozgardiasz i hałasy pobudziły Prince’a. Zaczął chodzić po boksie w kółko i rżeć na wszystkie strony z podniesionym ogonem, zdradzającym jego podekscytowanie. Uszy chodziły mu jak nakręcone to w prawo, to w lewo. Zaczął nawet stawać dęba i kopać ściany boksu. Lucynę bardzo rozśmieszył ten widok. Przypomniało jej się, że robił tak gdy zdawał sobie sprawę, że jedzie w teren, gdzie ma zacząć galopować w szaleńczym tempie razem z nią.
- Uspokój go! Denerwuje mojego konia, a poza tym może się zranić. – powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem stojąca obok właścicielka skarogniadej klaczy z boksu naprzeciwko.
Lucyna zerknęła na nią i nic nie odpowiedziała, zaczęła tylko mówić do wierzchowca spokojnym tonem i delikatnie gładzić go po chrapach. Prince się uspokoił, ale nadal nerwowo strzygł uszami. Do jego boksu podszedł jeden ze stajennych. 
- Twoja mama dzwoniła i prosiła, żebym go wyczyścił. – spojrzał na Lucynę, a widząc jej zdziwioną minę, dodał – chyba, ze chcesz zrobić to sama.


- Nie, ok, spieszę się do szkoły. Proszę go wyczyścić. Dziękuję. – wyszła z boksu i ze stajni. Na parkingu przez stadniną było wyjątkowo dużo samochodów. Pomyślała, ze to dziwne w taki zwyczajny dzień i poszła do domu przygotować się do szkoły.

 …………………………….

   Zmęczona po szkole Lucyna, wsiadła na rower i pojechała odwiedzić stajnię. Cały czas ją do niej ciągnęło mimo, że od wypadku bała się jeździć. Chciała odbudować więź jaką miała z Prince’m. Rozmyślała o wierzchowcu. Jak ma mu pomóc. Jego siła i prawdziwe piękno gdzieś znikło. Nie był już taki umięśniony, masywny i wspaniały jak dawniej. Ta myśl nie dawała jej spokoju. 
Kiedy Lucyna weszła do stajni zobaczyła jak jakiś mężczyzna bacznie przygląda się jej zwierzęciu. Dziewczyna niezbyt z tego zadowolona szybko podeszła do boksu i udając, że nikogo nie zauważyła wzięła uwiąz leżący obok nieznajomego. Otworzyła drewniane drzwi, zapięła konia i wyszła z nim na padok.
- Dziwny ten człowiek, nie sądzisz Prince? Patrzył się na ciebie jakbyś był jakimś koniem wystawowym. – szeptała do jego ucha – Może chciałbyś pójść na spacer po lesie? – zapytała po czym przyspieszyła kroku i skierowała się w stronę pobliskich drzew.
   Po zakończonym spacerze po lesie wolno puszczony Prince wbiegł galopem do stajni. Za nim pędziła Lucyna i razem skręcili do boksu. Koń wyraźnie zadowolony parskał i oglądał się na właścicielkę. Dziewczynka dała mu na kolację dodatkową marchew i z planem odbudowy kondycji Prince’a wróciła do domu.



sobota, 10 lutego 2018

Rozdział 1




   Dobiegł do niego znajomy odgłos kroków. Chwilę się przysłuchiwał po czym zastrzygł uszami i zarżał przyjaźnie. Do jego boksu powoli i niepewnie zbliżała się dziewczyna. Uniosła głowę i ze smutkiem spojrzała w jego piękne, brązowe oczy. Echo wypadku przetoczyło się przez jej głowę.
- Lucyna, nie chcesz sprzedać tego konia? Stoi tu od roku. Marnujesz go. – zakłóciła wspomnienie Ania – koleżanka, z którą Lucyna jeździła w tereny.
- Nie sprzedam go! Nie ma mowy! – odparła zdezorientowana nie spuszczając wierzchowca z oczu. Lekko dotknęła jego miękkich chrap.
- To może pozwolisz chociaż pani Natalii wypożyczyć go na jazdy? Mówi, że będzie idealny do nauki skoków i świetny na zawody. No wiesz… skoro Ty nie jeździsz.
- Nie wypożyczę go tej instruktorce. Będzie go przemęczać, a poza tym nie będę mogła patrzeć jak jacyś początkujący jeźdźcy kopią go i szarpią za wędzidło. Mojego konia! - Zagniewała się Lucyna i szybkim ruchem otworzyła drzwi do boksu. Podeszła do Prince’a i pogłaskała go po szyi. – Kiedy był ostatnio czyszczony? – zapytała koleżankę
- Czasem ma sprawdzane kopyta. Ostatnio czyściłaś go ty. Czyli parę dni temu. – Ania spojrzała na ciemnowłosą koleżankę – Lucyna, przemyśl to jeszcze. Jeśli nie chcesz go oddać instruktorce to może go sprzedasz? To wspaniały koń skokowy z charakterkiem. Mógłby dużo osiągnąć gdyby ktoś na nim jeździł. To jego powołanie. Marnuje się stojąc i nic nie robiąc.
Lucyna udawała, że nie słyszy i przytuliła się mocno do szyi zwierzęcia gładząc go po kłębie i długiej rozłożystej grzywie. Była miękka jak jedwab w dotyku i lekko wiła się na całej długości. Prince był kary, ale latem jego sierść przybierała lekko rudą barwę, widoczną tylko w promieniach słońca. Ogon i grzywa, lekko kręcone były jednak niezależnie od pory roku jednolicie czarne. Koń oddychał głośno i kręcił się przy tym dotyku. Zawsze był ruchliwy i Lucyna zdawała sobie sprawę, że skazuje go na nudę nie jeżdżąc na nim wcale. Nie potrafiła się jednak przemóc. Bała się nawet wsiąść na konia, a co dopiero na nim jeździć. Kochała jednak to zwierzę i nie potrafiła się z nim rozstać ani dzielić z nikim innym. Kiedyś stanowili niezłą parę. Ona i on – na wszystkich treningach zawsze razem. Byli zgranym duetem i wspaniale się im razem pracowało. Jego trudny charakter Lucyna uwielbiała. Ciągłe psoty, podszczypywanie i sprawdzanie kto tu rządzi. Prince wymagał nieustannej uwagi i pokazywania gdzie jest jego miejsce w ich małym stadzie. Jednym słowem mówiąc był dla Lucyny ideałem. 


piątek, 9 lutego 2018

Wstęp



Witajcie!
Tak jak obiecałam, wstawię moja książkę. Dzisiaj będzie zapowiedź, a jutro pierwszy rozdział ;) Kolejne będę wstawiać co tydzień, w każdą sobotę.
Zapraszam do czytania!


















Galopowała lekko na jej ukochanym zwierzęciu.
Praca jego mocnych mięśni pod delikatną skórą i tętent kopyt motywował ją do skoku.
Przeszkoda rosła w oczach, a żadne z nich nie miało chwili zawahania.
Robili to już razem setki razy.
Zawsze z tą samą niesamowitą przyjemnością.
Poderwali się do lotu.
Dziewczyna zacisnęła ręce na wodzy i przytrzymała łydki.
Koń odbił się i zawisnął w powietrzu. 
Świat zamarł na jedną setną sekundy, a oni lecieli nie dotykając ziemi.
Zaczęli lądować za przeszkodą. 
Prince dotknął lekko drążka przednimi kończynami.
Dziewczyna jeszcze przed zwierzęciem wyczuła, że coś jest nie tak.
Zrobiła jakiś błąd? Kopnęła wierzchowca, a może nie rozluźniła rąk przy skoku?
Nagle świat wokół nich przyspieszył.
Podłoże zbliżało się coraz szybciej, a pył spod kopyt zaczął się podnosić przesłaniając widok na panią instruktor i rozciągające się za płotem łąki. 
Koń wykonał kilka niezręcznych ruchów i zaczął spadać łbem do przodu z podkulonymi kończynami.
Jeździec wystrzelony jak z procy wyleciał z siodła z ogromną siłą.
Dziewczyna szybowała nad nim i z niewyobrażalną prędkością uderzyła o ziemię.
Wokół niej zapanowały ciemność i cisza. 
Straciła przytomność.




c.d.n.







Iga