sobota, 10 listopada 2018
poniedziałek, 25 czerwca 2018
piątek, 22 czerwca 2018
Końskie oko
Siemka! :D
W końcu rok szkolny się zakończył!
jeeeejjjj! :D
Wesołych wakacji i połamania kości życzę (żartuje z tymi kośćmi) ;)
Dziś może o końskich oczach?
Zawsze mnie interesowały, zresztą uszy też. Inne bodźce niż my odbierają i to mnie zawsze ciekawiło. Mam nadzieję, że Was też, bo nad tym bym się chciała dzisiaj skupić. Zapraszam do czytania :)
Nie da się zrozumieć konia i właściwie z nim postępować, jeżeli nie poznamy niezwykłych właściwości jego oczu.
Konie mają największe oczy ze wszystkich ssaków. Prawie półtora raza większe niż dorosłego człowieka. Oczy konia są umieszczone po obu stronach głowy. Co zapewnia mu niemal 360-stopniowe widzenia. Dlatego widzi on prawie wszystko z tył i z boku, ale obraz jest płaski i nieostry. Koń najwyraźniej widzi obuocznie, czyli to co znajduje się w trójkącie przed głową. Za to dokładnie za ogonem znajduje się ślepa plamka u konia. To znaczy, że nie widzi on nic. Dlatego też nigdy nie podchodzimy do konia od tyłu. Przed nosem konia martwe pole znajduje się od szerokości rozstaw oczu, do około 130 cm na ziemi.
Ruchy głową w czasie przyglądania się przedmiotom świadczy o słabym rozwinięciu się mięśni zmieniającym grubość soczewki. Zmiana położenia głowy umożliwia odbicie się obrazu od innej części siatkówki. Jako, że odległość między soczewką jest nieco większa w górnej części, niż w dolnej. Dlatego też koń, przedmioty ustawione blisko widzi lepiej jak podniesie głowę.
Dokładne badania procesów zachodzących w końskim oku m.In. reakcję na zmianę oświetlenia pomogły nam stwierdzić, że oko koni potrzebuje więcej czasu na przystosowanie wzroku do tej zmiany, niż ludzkie. Mimo to konie lepiej widzą w ciemności niż ludzie.Dzieje się tak dzięki maksymalnie rozszerzonej źrenicy i warstwie odblaskowej siatkówki.
Co ciekawe wiele badan i obserwacji koni doprowadziło do stwierdzenia, że to, co koń widzi jednym okiem, np prawym, nie zawsze dochodzi do lewej półkuli mózgu. To wytłumacza dlaczego konie akceptują niektóre ćwiczenia i rzeczy tylko na jedną stronę, a z drugą już mają problem.
Oczy konia zauważają również lepiej rzeczy które się poruszają szybko. Widzą je ostrzejsze, dlatego konie boją się przedmiotów nawet małych, ale szybko poruszających się, np myszy. Obiekty, które się wolno poruszają są trudno zauważalne dla końskiego oka.
www.equishop.com
konie.wortale.net
Iga
W końcu rok szkolny się zakończył!
jeeeejjjj! :D
Wesołych wakacji i połamania kości życzę (żartuje z tymi kośćmi) ;)
Dziś może o końskich oczach?
Zawsze mnie interesowały, zresztą uszy też. Inne bodźce niż my odbierają i to mnie zawsze ciekawiło. Mam nadzieję, że Was też, bo nad tym bym się chciała dzisiaj skupić. Zapraszam do czytania :)
Nie da się zrozumieć konia i właściwie z nim postępować, jeżeli nie poznamy niezwykłych właściwości jego oczu.
Konie mają największe oczy ze wszystkich ssaków. Prawie półtora raza większe niż dorosłego człowieka. Oczy konia są umieszczone po obu stronach głowy. Co zapewnia mu niemal 360-stopniowe widzenia. Dlatego widzi on prawie wszystko z tył i z boku, ale obraz jest płaski i nieostry. Koń najwyraźniej widzi obuocznie, czyli to co znajduje się w trójkącie przed głową. Za to dokładnie za ogonem znajduje się ślepa plamka u konia. To znaczy, że nie widzi on nic. Dlatego też nigdy nie podchodzimy do konia od tyłu. Przed nosem konia martwe pole znajduje się od szerokości rozstaw oczu, do około 130 cm na ziemi.
Ruchy głową w czasie przyglądania się przedmiotom świadczy o słabym rozwinięciu się mięśni zmieniającym grubość soczewki. Zmiana położenia głowy umożliwia odbicie się obrazu od innej części siatkówki. Jako, że odległość między soczewką jest nieco większa w górnej części, niż w dolnej. Dlatego też koń, przedmioty ustawione blisko widzi lepiej jak podniesie głowę.
Dokładne badania procesów zachodzących w końskim oku m.In. reakcję na zmianę oświetlenia pomogły nam stwierdzić, że oko koni potrzebuje więcej czasu na przystosowanie wzroku do tej zmiany, niż ludzkie. Mimo to konie lepiej widzą w ciemności niż ludzie.Dzieje się tak dzięki maksymalnie rozszerzonej źrenicy i warstwie odblaskowej siatkówki.
Co ciekawe wiele badan i obserwacji koni doprowadziło do stwierdzenia, że to, co koń widzi jednym okiem, np prawym, nie zawsze dochodzi do lewej półkuli mózgu. To wytłumacza dlaczego konie akceptują niektóre ćwiczenia i rzeczy tylko na jedną stronę, a z drugą już mają problem.
Oczy konia zauważają również lepiej rzeczy które się poruszają szybko. Widzą je ostrzejsze, dlatego konie boją się przedmiotów nawet małych, ale szybko poruszających się, np myszy. Obiekty, które się wolno poruszają są trudno zauważalne dla końskiego oka.
www.equishop.com
konie.wortale.net
Iga
piątek, 25 maja 2018
Pierwsze zawody Ogólnopolskie w Warszawie :3
Cześć! :D
W Warszawie byłam w zeszłym tygodniu w sobotę. Niesamowite doświadczenie! :D
Po pierwsze: pierwszy raz jechałam tak daleko na zawody :o
Po drugie: Jechałam tylko z trenerką, bez nikogo z rodziny
Po trzecie: pierwszy raz jechałam nie na swoim koniu, był wypożyczony
Po czwarte: byłam na zebraniu z menadżerem tego sportu! :o
To ostatnie było dla mnie niesamowitym doświadczeniem, którego na pewno prędko nie zapomnę ;)
Była mowa o jakiś zawodach, kogo na co posłać, co zorganizować. Coś niesamowitego! Nie byłam nigdy na takim czymś :D
Muszę się też pochwalić, że na samych zawodach zdobyłam pierwsze miejsce w kategorii indywidualnej Ci2*.
Nie powiem ilu było zawodników w tej kategorii bo mój wynik wyda się oczywisty :,D
No ale trudno...pierwsze miejsce jest? Jest! a więc, co ja tam się będę przejmować :,D
Stópki :3
Iga
W Warszawie byłam w zeszłym tygodniu w sobotę. Niesamowite doświadczenie! :D
Po pierwsze: pierwszy raz jechałam tak daleko na zawody :o
Po drugie: Jechałam tylko z trenerką, bez nikogo z rodziny
Po trzecie: pierwszy raz jechałam nie na swoim koniu, był wypożyczony
Po czwarte: byłam na zebraniu z menadżerem tego sportu! :o
To ostatnie było dla mnie niesamowitym doświadczeniem, którego na pewno prędko nie zapomnę ;)
Była mowa o jakiś zawodach, kogo na co posłać, co zorganizować. Coś niesamowitego! Nie byłam nigdy na takim czymś :D
Muszę się też pochwalić, że na samych zawodach zdobyłam pierwsze miejsce w kategorii indywidualnej Ci2*.
Nie powiem ilu było zawodników w tej kategorii bo mój wynik wyda się oczywisty :,D
No ale trudno...pierwsze miejsce jest? Jest! a więc, co ja tam się będę przejmować :,D
Stópki :3
Iga
sobota, 12 maja 2018
Nowości! ;)
Siemka!
I co, i co? :D
Jak motyw i kolory bloga?
Ciupkę się zmieniły :3
Mam wielką nadzieję, że będziecie zadowoleni tak samo (a lepiej bardziej) z nowego motywu.
Jakby się bardzo nie podobał; to piszcie.
Nie ma sprawy, pozmieniam go. Z mojej strony nie ma żadnego problemu, a zależy mi na tym, aby Wam się podobał ;)
Iga
I co, i co? :D
Jak motyw i kolory bloga?
Ciupkę się zmieniły :3
Mam wielką nadzieję, że będziecie zadowoleni tak samo (a lepiej bardziej) z nowego motywu.
Jakby się bardzo nie podobał; to piszcie.
Nie ma sprawy, pozmieniam go. Z mojej strony nie ma żadnego problemu, a zależy mi na tym, aby Wam się podobał ;)
Iga
poniedziałek, 30 kwietnia 2018
Thriller live
Cześć ludzie! :)
Nie wiem czy słyszeliście, że Thriller live będzie w Polsce?
Pamiętam jak byłam w Londynie i wzięłam sobie ulotkę :3
No nie ważne zresztą... :)
Jeżeli ktoś nie wie, co to dokładnie to już przesyłam link do yt.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=16&v=_cIzK7NAPpw
Opinie fanów są naprawdę różne. Raczej dużo więcej jest opinii pozytywnych niż negatywnych.
Nie wiem czy słyszeliście, że Thriller live będzie w Polsce?
Pamiętam jak byłam w Londynie i wzięłam sobie ulotkę :3
No nie ważne zresztą... :)
Jeżeli ktoś nie wie, co to dokładnie to już przesyłam link do yt.
https://www.youtube.com/watch?time_continue=16&v=_cIzK7NAPpw
Opinie fanów są naprawdę różne. Raczej dużo więcej jest opinii pozytywnych niż negatywnych.
Zresztą sami zdecydujcie czy to takie fajne. Zapewniam Was, że to nie jest aż tak wielkie show jak to z Cirque du soleil, lecz podobno Michael w roku 2001 osobiście uświetnił 10 rocznicę premiery. Wszystkie koncerty w Polsce są w październiku bieżącego roku.
Iga
środa, 25 kwietnia 2018
...przed zostaniem fanką :)
Witajcie! :D
Chcę dziś Wam przedstawić parę piosenek (Michaela oczywiście), które znałam z Verą dłuuuugo przed zostaniem fanką. Spisywałam je od dłuższego czasu w różnych miejscach, więc mam nadzieję, że nic nie pomieszam ;)
Już mówię, że dla niektórych mogą to być mało znane utwory, lub wręcz przeciwnie.
Te linki przekierują Was do yt (You Tube):
- Days In Gloucestershire
- If You Don't Love Me
- Smile
- Whatever Happens
- It's the Falling in Love
- Can you feel it
- Someone Put Your Hand Out
- Monkey Business
- Somebody's Watching Me
Pamiętam jak się zdziwiłam, gdy dowiedziałam się, że w tej ostatniej piosence którą Wam przesłałam jest Mike. Nie mogłam w to uwierzyć. Kiedy byłam mała (może 6,7 lat?) słuchałam ją w kółko. i nie miałam pojęcia, że ten gość w tle to Mike! Naprawdę mnie to zdziwiło. :D
Iga
czwartek, 12 kwietnia 2018
Urodziny bloga!
Wow!!
To już naprawdę dwa lata?!
O rety! :o
Pamiętam jak rok temu zastanawiałyśmy się czy wytrzyma jeszcze te 365 dni do następnych obchodów :)
Tak więc... STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! :D
Chyba wymyślimy z tej okazji jakąś ankietę... Nie obiecujemy, że będzie dzisiaj, ale może jutro... :)
Żebyśmy tylko nie zapomniały o najważniejszym.
Czyli o Was, naszych czytelnikach. Gdyby nie Wy... ech no cóż...bye bye blogu!
Tak więc, DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!
Do zobaczenia! :D
Iga i Vera
To już naprawdę dwa lata?!
O rety! :o
Pamiętam jak rok temu zastanawiałyśmy się czy wytrzyma jeszcze te 365 dni do następnych obchodów :)
Tak więc... STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! :D
Chyba wymyślimy z tej okazji jakąś ankietę... Nie obiecujemy, że będzie dzisiaj, ale może jutro... :)
Żebyśmy tylko nie zapomniały o najważniejszym.
Czyli o Was, naszych czytelnikach. Gdyby nie Wy... ech no cóż...bye bye blogu!
Tak więc, DZIĘKUJEMY Z CAŁEGO SERCA!!
Do zobaczenia! :D
Iga i Vera
piątek, 6 kwietnia 2018
Inteligentne siodło?!
"Inteligentne siodło i popręg, które dostarczają jeźdźcowi informacji o rytmie jazdy i jakości skoków? Brzmi jak technologiczne marzenie przyszłości, a jednak akcesoria te powstały już dzisiaj!"
Tak rozpoczyna się ten ciekawy post na stronie Gallopu sprzed około miesiąca (15.03.2018) .
Wejdźcie w link, a zapewniam, że Was zszokuje. :o
http://gallop.pl/inteligentne-siodlo/
Niesamowite prawda? *.* Jestem ciekawa czy to faktycznie tak cudownie działa, bo jak tak, to biorę! :D
Tak rozpoczyna się ten ciekawy post na stronie Gallopu sprzed około miesiąca (15.03.2018) .
Wejdźcie w link, a zapewniam, że Was zszokuje. :o
http://gallop.pl/inteligentne-siodlo/
Niesamowite prawda? *.* Jestem ciekawa czy to faktycznie tak cudownie działa, bo jak tak, to biorę! :D
Iga
sobota, 31 marca 2018
Wesołych Świąt!
Cześć!!
Z całego serca życzymy Wam wesołych, spokojnych i radosnych Świąt Wielkanocnych, oraz mokrego dyngusa!
Iga i Vera
Z całego serca życzymy Wam wesołych, spokojnych i radosnych Świąt Wielkanocnych, oraz mokrego dyngusa!
Iga i Vera
poniedziałek, 26 marca 2018
Informacja
Cześć!
Czas sprostować małe niedociągnięcia związane z moja książką "Prince". A dokładniej jak zauważyliście książka w tą i w poprzednią sobotę się nie pojawiła. Mam dość smutne wieści, gdyż po prostu dalszej części (jeszcze) nie ma. Dajcie mi proszę troszkę czasu na napisanie kolejnych rozdziałów. Na pewno pojawią się w którąś sobotę, w którą jeszcze nie wiem. :) ale obiecuję, że dam Wam znać ;)
Miłego popołudnia! :)
Iga
Czas sprostować małe niedociągnięcia związane z moja książką "Prince". A dokładniej jak zauważyliście książka w tą i w poprzednią sobotę się nie pojawiła. Mam dość smutne wieści, gdyż po prostu dalszej części (jeszcze) nie ma. Dajcie mi proszę troszkę czasu na napisanie kolejnych rozdziałów. Na pewno pojawią się w którąś sobotę, w którą jeszcze nie wiem. :) ale obiecuję, że dam Wam znać ;)
Miłego popołudnia! :)
Iga
sobota, 10 marca 2018
Rozdział 5
Nie spała
całą noc z nerwów, dziś miała zacząć pierwszy trening z
Prince’m. Od razu po szkole wzięła rower i pojechała jak
najszybciej do stajni.
- To od
czego zaczynamy? – spytała trenera spoglądając na konie pasące
się na padoku.
- Musicie
odbudować więź i dawne zaufanie. Przyprowadź Prince’a na
okrągły padok, a ja ściągnę konie do boksów, by nas nie
rozpraszały.
Lucyna
wprowadziła wierzchowca na okrągły padok. Wbiegł jak prawdziwy
dziki koń. Zaczął wierzgać stawać dęba i biegać prawie się
przewracając na takiej małej przestrzeni. Ewidentnie się
popisywał. Po paru minutach, kiedy nie spotkał się z żadną
reakcją ze strony dziewczyny uspokoił się i zaczął skubać trawę
i poznawać otoczenie.
- Zaczynaj –
rzekł trener. Lucyna dobrze wiedziała co ma robić. Zrobiła ruch
ręką, żeby zmusić konia do powolnego stępa. Nie było to jednak
najłatwiejsze zadanie, wierzchowiec prawie od razu zaczynał
galopować jak szalony.
-
Delikatniej. Mniej widocznych pomocy. Odłóż lonżę i bat.
Popędzaj go samym ciałem, drobnym gestem. – powiedział pan
Konrad oparty o ogrodzenie. Łatwo było mówić, trudniej zrobić.
Dziewczyna starała się za wszelką cenę mówić w tym samym języku
co Prince. Z każdym kolejnym kółkiem i reakcją konia zaczynała
mieć nadzieję. Zaczynali się rozumieć i nawzajem słuchać.
Poszło im niezwykle szybko. Prince reagował prawidłowo na
wszystkie wskazówki Lucyny. Stęp, kłus, galop, lekkie zajście mu
drogi i odwrót, żeby zmienił kierunek biegu.
- Świetnie
ci idzie! Widać, ze znacie się jak „łyse konie” – zaśmiał
się z własnego dowcipu. – teraz odwróć się do niego tyłem i
odejdź. Lucyna wykonała polecenie, a koń posłusznie doszedł do
jej ramienia. Zaczęła z nim chodzić , a nawet biegać. Zawsze
podążał za nią zostając w tej samej odległości od jej prawego
ramienia. Zachodziła mu drogę i robiła mocne zakręty. Jego łeb
cały czas był w tym samym miejscu. Za zgodą trenera poszli
wspólnie na spacer. Biegali po rzepakowym polu i chlapali się w
małym, płytkim stawku niedaleko ośrodka. Zmęczenie spacerem i
wybiegani wrócili do stajni. Po powrocie Lucyna nauczyła się
jeszcze masować swojego pupila i go rozciągać. Wystarczyło tylko
podtykać mu odpowiednio smakołyki, resztę robił sam Prince.
-
Najważniejszy jest koń, potem jego sprzęt, a na końcu jeździec.
Jeśli jesteś zmęczona lub przemoczona – nie ma to znaczenia,
zawsze musisz doprowadzić do czystości swojego konia. Jeśli bolą
cię wszystkie mięśnie po treningu, prawdopodobnie tak samo bolą
konia. Najpierw masujesz jego. Koń jest najważniejszy! – mówił
do niej cały czas pan Konrad. Opowiadał jej o zwyczajach końskich
i sposobach ich pielęgnacji podczas czyszczenia całego rzędu.
Lucyna dostała stare skokowe siodło i jej zadaniem było
doprowadzenie go do dawnej świetności. Po kilku dniach Prince i
Lucyna doszli do wprawy we wspólnej zabawie i nie musieli już nawet
korzystać z okrągłego padoku.
- Nie mogę
uwierzyć, że w tak krótkim czasie Prince wygląda prawie tak samo
jak rok temu. – powiedziała uśmiechnięta do swojego nowego
trenera.
- Jeszcze
dużo mu brakuje, żeby wyglądać jak prawdziwy koń skokowy. –
odrzekł gładząc konia po szyi. – ale to piękne i silne zwierzę
i naprawdę jest do ciebie przywiązany. Myślę, ze już czas, żebyś
na niego wsiadła.
Tego Lucyna
najbardziej się obawiała. Spojrzała na pana Konrada, a w jej
oczach czaił się strach.
- Kiedy? –
zapytała
- Jutro.
Wsiądziesz na niego jutro.
sobota, 3 marca 2018
Rozdział 4
Stajnia,
do której dotarła po 40 minutach szaleńczej rowerowej jazdy,
wyglądała na zadbaną i całkiem dużą. Miała piękne, zielone
padoki i dużą drewnianą halę do ćwiczeń, w której
najprawdopodobniej w tej chwili odbywały się zajęcia skoków.
Lucyna,
negatywnie nastawiona, oczami wyobraźni widziała w tym miejscu
tylko przemęczone konie i wykańczające treningi kończące się
kontuzją koni. Była przekonana, ze Prince jest tutaj źle
traktowany i stoi w zbyt małym boksie. Postanowiła wejść do
środka. Oparła rower o ścianę budynku i cicho wślizgnęła się
do obcej stajni.
-
Prince! – zawołała scenicznym szeptem rozglądając się bacznie
wokoło. Chodziła od boksu do boksu szukając swojego wierzchowca.
Starała się nie zachwycać tym jak te konie wyglądają trzymając
się kurczowo swojej negatywnej wersji. Odrzuciła myśl, że na tle
tych wszystkich pięknych, umięśnionych i zadbanych koni, które
mijała wcześniej, Prince wydał się jej okrąglutkim konikiem dla
początkujących jeźdźców. Różnica pomiędzy tymi zwierzętami,
a jej własnym była ogromna. Tutaj wszystkie koniska miały równo
przycięte grzywy i ogony, lśniącą sierść i czyste spojrzenie.
-
Prawdziwe konie skokowe – pomyślała i nagle usłyszała znajome
rżenie. – Princuś!!! – krzyknęła i pobiegła w stronę, z
której dochodził dźwięk.
Otworzyła
drzwi boksu i przytuliła się do zwierzęcia, które odwdzięczyło
się napadem czułości. Prince zaczął ją podszczypywać i
sprawdzać, czy nie ma w kieszeniach dla niego jakiegoś smakołyku.
Z miłą chęcią wkładał pyszczek pod jej ręce prosząc o
pieszczoty.
-
Zmywajmy się stąd zanim ktoś się zorientuje – szepnęła i
wyszła z boksu, a koń podreptał za nią. Wzięła po drodze rower
i wspólnie wyruszyli w drogę z powrotną do domu. Prawie doszli do
ścieżki lecz nagle wierzchowiec się zatrzymał i odmówił
dalszego spaceru. Spojrzał na halę treningową, zarżał głośno i
ruszył galopem w jej stronę.
-
Prince! Czekaj! – zdenerwowała się Lucyna
Pędził
prosto na płot, który odgradzał padoki i ścieżkę od hali.
Dziewczyna wystraszyła się pędu zwierzęcia i bała się, że
Prince nie wyhamuje i wpadnie w ogrodzenie raniąc się lub co gorsze
łamiąc kończyny. Nie wiedziała co robić. Ku jej przerażeniu koń
nawet nie próbował zwolnić. Lucyna aż otworzyła usta ze
zdziwienia. Jej rumak właśnie przeskakiwał gigantyczne ogrodzenie
zrobione, żeby właśnie takim koniom jak on nie pozwolić uciec.
Prince wylądował miękko po drugiej stronie i zaczął galopować
wzdłuż płotu widocznie zadowolony własnym wyczynem. Narobił
niezłego hałasu wpadając i przewracając beczki stojące za
ogrodzeniem. Brykał wydając z siebie kwiki dzikiego mustanga.
Nagle, Lucyna zauważyła postać stojącą po drugiej stronie
ogrodzenia, widocznie złą. Puściła rower i zerwała się do
ucieczki.
- Hej! Stój! Zatrzymaj się natychmiast! – dał się
słyszeć ochrypły głos mężczyzny. Dziewczyna wpadła na pole
pełne kwitnącego rzepaku i przykucnęła, żeby nikt jej nie
zobaczył. Przesiedziała tam kilka minut i kiedy upewniła się, że
nikt jej nie goni i nie szuka wróciła smutna i zawiedziona do domu.
Nie odzyskała konia, a nawet wydawało się, że go straciła. Czuła
wielki ból w sercu. Miała wrażenie, że Prince wolał nowe miejsce
niż ich wspólne zabawy i pieszczoty. Do domu wróciła zapłakana.
Zamknęła się w pokoju i nie zwracała uwagi na pytania mamy i
taty, co się z nią dzieje. Oni nigdy nie mieli własnych zwierząt.
Jak mogli ją zrozumieć? Nigdy nie siedzieli na koniu i nie mieli
pojęcia, że do zwierzęcia można się tak przywiązać. Prince’a
uważali za niebezpiecznego konia, a przecież to nie jego wina, że
się przewrócił po skoku. Czy ich też ktoś by ukarał za to, ze
się potknęli? – rozmyślała smutna Lucyna skulona w rogu
miękkiej kanapy. Przecież nie zrobił tego specjalnie. Konie są
jak trzyletnie dzieci ufne i niewinne. Psocą, ale niczego nie robią
specjalnie. Przynajmniej nie Prince. On nie był złośliwy.
Rozpłakała się…
Minął tydzień od jej ostatniego spotkania z karym
przyjacielem. Lucyna zebrała w sobie dość odwagi aby pójść
jeszcze raz do ośrodka, w którym teraz przebywał. Ubrała swoje
najlepsze bryczesy, plecak, w który załadowała kantar i uwiąż
Prince’a oraz paczkę smakołyków i dużą marchew, którą
podebrała mamie z lodówki. - Wychodzę – krzyknęła i szybko zamknęła za sobą
drzwi, żeby tylko nikt nie zapytał jej dokąd się wybiera?
Dlaczego? I o której wróci? – Lucyna nie przepadała zbytnio za
tymi pytaniami. Zawsze wprowadzały ją w zakłopotanie, bo czasami
nie umiała na nie odpowiedzieć. Jak długo będzie w stajni? Nie
wiadomo. Tyle ile trzeba. Teraz też wyruszyła na 10 kilometrowy
spacer, nie wiedząc, o której wróci. Wypadałoby przecież wrócić
po rower, który porzuciła przed rzepakowym polem. Tuż przed stajnią, do której zmierzała zatrzymała
się. Przełknęła ślinę i zacisnęła zęby. Wiedziała, że ktoś
jest wewnątrz budynku. Powoli i ostrożnie wślizgnęła się do
środka. Zauważyła swojego konia. Przy nim stały dwie osoby. Nie
wyglądał na zadowolonego. Kładł uszy po sobie i pokazywał białka
oczu tupiąc o betonowe podłoże. - Ma zakwasy. Za ciężki miał wczoraj trening. Może
mu odpuścimy? – odezwała się spokojnie dziewczyna badająca nogi
wierzchowca. - Musi się odbudować jak najszybciej. Wsiądź dzisiaj
na niego. Będziemy stępować i tylko trochę pokłusujemy. –
odezwał się twardy i basowy głos, który Lucyna już wcześniej
poznała. To on krzyczał za nią kiedy uciekała. - Zróbcie mu przerwę! On nic nie robił przez cały
rok! To mój koń! – odezwała się pewnym głosem Lucyna mimo
zdenerwowania. Pewnie pamiętają mnie jako złodziejkę koni. Szybko
przeleciała jej ta myśl przez głowę. - Co robisz w mojej stajni?! Dość ostatnio
narozrabiałaś. I nie mów, że ten karuś jest twój. To ja go
kupiłem, mam jego dokumenty więc należy do mnie! – odezwał się
mężczyzna tak głośno i twardo, że aż Lucynie zadźwięczało w
uszach. - Został sprzedany bez mojej zgody – nie dawała za
wygraną, chociaż wiedziała, że nie ma większych możliwości,
żeby odzyskać swojego przyjaciela. - Dlaczego mam w to niby uwierzyć? Masz na to jakieś
dowody? - Moja mama sprzedała panu tego konia. Udowodnię, że
to mój koń! – powiedziała po czym wybiegła chcąc jak
najszybciej oddalić się z tego miejsca.
_______________
Po około czterech godzinach wróciła do stajni, a mama
szła za nią dokładnie nie wiedząc w co została wmieszana. Po
długiej dyskusji, przy której nie uczestniczyła Lucyna, dorośli
wyszli wyraźnie niezadowoleni. Mama kazała dziewczynce natychmiast
wsiadać do samochodu. Czternastolatka od razu wiedziała, że
narozrabiała i nic dobrego z tego nie wyniknie. Dostała karę i
przez weekend nie mogła wychodzić z pokoju. Dostała za to przed
nos książki i podręczniki do nauki.
-------------------
Na dworze robił się już wieczór. Lucyna zapragnęła
wyjść i pobiegać z Prince’m po lesie. Cichaczem wyszła przez
okno wkładając do kieszeni marchewkę. Tęskniła za swoim koniem i
była przekonana, ze on za nią również. Zwierzęta nie rozumieją
ludzkich spraw i zapewne jej przyjaciel nie ma pojęcia, ze teraz
należy do kogoś innego. Zanim weszła do ośrodka schowała się w rzepaku.
Rozejrzała dookoła i pobiegła w stronę stajni. Gdy była już
prawie w środku zderzyła się z panem Konradem, który nie był
zbyt zadowolony z jej ponownych, niezapowiedzianych odwiedzin. - Czego tu szukasz? – warknął i zatarasował
dziewczynie wąskie przejście do stajni. - Chciałam zapytać, czy mogłabym pracować u pana w
stajni? Mogę robić wszystko. Chciałabym się widywać z Prince’m.
Tęsknię za nim. – zapytała z nadzieją. - Widzę, ze kochasz tego konia. Mam więc dla Ciebie
propozycję. Możesz go odzyskać jeśli udowodnisz mi, ze jesteś go
warta. Musisz wygrać dla mnie konkurs skoków. Potrzebuję tej
wygranej. Inaczej moja stajnia padnie. Już straciła całą renomę.
– powiedział to z takim spokojem, ze Lucyna nie rozpoznała jego
głosu. - Ale…. Ja nie jeżdżę – odpowiedziała cicho. - W takim razie nie mamy o czym mówić. Kup sobie psa.
– odpowiedział stanowczo. Po chwili milczenia Lucyna odezwała się
– Dobrze. Spróbuję. – tak jak trener, dziewczyna miała bardzo
zdziwioną minę. Czy ona naprawdę to powiedziała? - W takim razie jutro zaczynamy trening. – powiedział
bardzo zadowolony - Tak… chyba tak… - odpowiedziała Lucyna zlękniona
i zdenerwowana tym co się właściwie dzieje. Zrobiłaby wszystko,
żeby odzyskać Prince’a. Tylko… czy da radę? - W takim razie stajnia stoi dla ciebie otworem. Ale
pamiętaj, koń jeszcze nie należy do ciebie. Musisz wykonywać moje
polecenia. - Dobrze, tylko…. Ja się boję jeździć. Rok temu
miałam wypadek. Spadłam z Prince’a. Od tego czasu nie wsiadłam
na konia. – wydukała zawstydzona spuszczając wzrok. - Będziemy to ćwiczyć. Najpierw budowanie więzi i
zaufania. Dopiero potem wskoczysz na koński grzbiet. Mamy sporo
czasu, a tymczasem musisz mi opowiedzieć co dokładnie się stało.
– mówił patrząc na nią uważnie. Lucyna pokiwała twierdząco głową.
piątek, 23 lutego 2018
Rozdział 3
-
Nareszcie sobota, dziś zajmę się Prince’m. – stwierdziła
zadowolona i jeszcze zaspana Lucyna. Po dwóch dniach rozłąki już
nie mogła się doczekać, żeby urzeczywistnić swój plan budowania
na nowo więzi z jej ulubieńcem. Wstała z łóżka i ubrała się w
stajenne rzeczy. Wymknęła się cicho z domu, aby nie budzić
śpiącej rodziny i pobiegła do stajni.
Stanęła przed boksem konia i aż otworzyła buzię ze
zdziwienia i niedowierzania. Serce zaczęło jej bić w szalonym
tempie, a mózg podsuwał najgorsze z możliwych przypuszczenia.
Odrzuciła je jednak jako niemożliwe.
-
Może jest na padoku. – uspokajała się w myślach. Poszła w
stronę pasących się koni. Tam też go nie było… - Uciekł?
Przecież boks jest zamknięty! – denerwowała się coraz bardziej.
Może ktoś go ukradł? Zauważyła kręcącego się po siodlarni
stajennego. Podbiegła do niego i zapytała o Prince’a.
-
Nie mów, że nic nie wiesz. Został sprzedany trenerowi koni
skokowych. Wczoraj po niego przyjechał. – odpowiedział
-
Co Ty mówisz?! Komu? Pamiętasz może? – Lucyna miała pobladłą
twarz i oczy szeroko otwarte w szczerej panice.
-
Niestety nie.
- On nie był na sprzedaż …. - powiedziała cicho zwiesiwszy głowę.
Połykając
łzy pobiegła co sił w nogach z powrotem do domu. Wpadła do środka
i nie zważając na śpiących rodziców krzyknęła od progu –
Mamo! Tato! Gdzie jest Prince? Co zrobiliście?!
-
Sprzedałam go. – odpowiedziała mama spokojnie wchodząc do kuchni
– Tylko się męczył w tym boksie. Taki koń jak on potrzebuje
dużo ruchu. Szczerze mówiąc zrobiłam to dla niego.
-
Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Gdzie on jest? Komu go
sprzedaliście?- Lucynie aż trzęsły się ręce ze złości i
smutku.
-
Kochanie, uspokój się. Prince był niebezpiecznym koniem. Miałaś
przez niego wstrząs mózgu! Bałaś się jeździć nie tylko na nim.
Od wypadku nie wsiadłaś na żadnego konia. – mama mówiła nadal
spokojnym, rzeczowym tonem jakby pozbyła się zużytego roweru –
Zadbałam o to aby trafił w dobre ręce. Należy teraz do Konrada
Nowaka. To bardzo doświadczony trener. Idealny dla tego wariata.
Wiem, ze go lubiłaś, na pewno będziesz mogła go odwiedzać.
Szczerze mówiąc myślałam, ze zupełnie o nim już nie myślisz i
będzie dla ciebie obojętne co się z nim stanie. – skończyła
zaczynając przygotowywać śniadanie. Lucyna nie słuchała jej
dalej. Pobiegła do pokoju i włączyła komputer. Zaczęła
wyszukiwać w internecie adres stajni, której był właścicielem
ten cały Konrad Nowak. Szukała swojego „księcia”, karego
Prince’a z kręconą grzywą i rudym połyskiem w sierści.
Znalazła. Stadnina pana Konrada znajdowała się 10km od jej miejsca
zamieszkania. Spisała adres,wydrukowała
mapę i nie zastanawiając się wiele pobiegła po rower.
-
Muszę jechać. – krzyknęła i trzasnęła drzwiami.
sobota, 17 lutego 2018
Rozdział 2
Promienie
słońca, które dopiero zaczęło wschodzić budziły do życia
każdą napotkaną istotę. Ptaki rozpoczęły swoją poranną
melodię, a pąki kwiatów rozwijały się łapiąc każdą smugę
światła. Lucyna szła spokojnie zalesioną dróżką i podziwiała
piękno natury wsłuchując się w szum liści. Nagle usłyszała
znajome rżenie. Szeroki uśmiech pojawił się na jej twarzy i
pobiegła co sił w nogach na łąkę gdzie mieściła się stadnina.
Budynek stajni był ceglany z pięknymi drewnianymi drzwiami
wzmocnionymi czarnymi, metalowymi prętami ustawionymi na krzyż.
Padoki dla koni były dookoła stajni zapewniając zwierzętom dużą
swobodę ruchu w słońcu i w cieniu. Lucyna w mgnieniu oka przeszła
przez długie pomieszczenie i znalazła się przy swoim koniu.
Dołożyła mu siana i nakarmiła porcją marchewek i jabłek.
Po pewnym
czasie w stajni zaczęło się robić tłoczno. Właściciele
przyjeżdżali zająć się własnymi końmi. Stajenni zajmowali się
czyszczeniem boksów, wierzchowców zakupionych przez stadninę i
wyprowadzali je na padok. Dzieci z rodzicami kręcili się w środku
czekając na jazdę, a ich pociechy uczyły konie złych nawyków
takich jak podszczypywanie, ciągnięcie za kurtki czy zabieranie
różnych przyborów: bacików i toreb z przysmakami. Cały ten
rozgardiasz i hałasy pobudziły Prince’a. Zaczął chodzić po
boksie w kółko i rżeć na wszystkie strony z podniesionym ogonem,
zdradzającym jego podekscytowanie. Uszy chodziły mu jak nakręcone
to w prawo, to w lewo. Zaczął nawet stawać dęba i kopać ściany
boksu. Lucynę bardzo rozśmieszył ten widok. Przypomniało jej się,
że robił tak gdy zdawał sobie sprawę, że jedzie w teren, gdzie
ma zacząć galopować w szaleńczym tempie razem z nią.
- Uspokój
go! Denerwuje mojego konia, a poza tym może się zranić. –
powiedziała z wyraźnym niezadowoleniem stojąca obok właścicielka
skarogniadej klaczy z boksu naprzeciwko.
Lucyna
zerknęła na nią i nic nie odpowiedziała, zaczęła tylko mówić
do wierzchowca spokojnym tonem i delikatnie gładzić go po chrapach.
Prince się uspokoił, ale nadal nerwowo strzygł uszami. Do jego
boksu podszedł jeden ze stajennych.
- Twoja mama
dzwoniła i prosiła, żebym go wyczyścił. – spojrzał na Lucynę,
a widząc jej zdziwioną minę, dodał – chyba, ze chcesz zrobić
to sama.
- Nie, ok,
spieszę się do szkoły. Proszę go wyczyścić. Dziękuję. –
wyszła z boksu i ze stajni. Na parkingu przez stadniną było
wyjątkowo dużo samochodów. Pomyślała, ze to dziwne w taki
zwyczajny dzień i poszła do domu przygotować się do szkoły.
…………………………….
Zmęczona
po szkole Lucyna, wsiadła na rower i pojechała odwiedzić stajnię.
Cały czas ją do niej ciągnęło mimo, że od wypadku bała się
jeździć. Chciała odbudować więź jaką miała z Prince’m.
Rozmyślała o wierzchowcu. Jak ma mu pomóc. Jego siła i prawdziwe
piękno gdzieś znikło. Nie był już taki umięśniony, masywny i
wspaniały jak dawniej. Ta myśl nie dawała jej spokoju.
Kiedy
Lucyna weszła do stajni zobaczyła jak jakiś mężczyzna bacznie
przygląda się jej zwierzęciu. Dziewczyna niezbyt z tego zadowolona
szybko podeszła do boksu i udając, że nikogo nie zauważyła
wzięła uwiąz leżący obok nieznajomego. Otworzyła drewniane
drzwi, zapięła konia i wyszła z nim na padok.
- Dziwny ten
człowiek, nie sądzisz Prince? Patrzył się na ciebie jakbyś był
jakimś koniem wystawowym. – szeptała do jego ucha – Może
chciałbyś pójść na spacer po lesie? – zapytała po czym
przyspieszyła kroku i skierowała się w stronę pobliskich drzew.
Po
zakończonym spacerze po lesie wolno puszczony Prince wbiegł galopem
do stajni. Za nim pędziła Lucyna i razem skręcili do boksu. Koń
wyraźnie zadowolony parskał i oglądał się na właścicielkę.
Dziewczynka dała mu na kolację dodatkową marchew i z planem
odbudowy kondycji Prince’a wróciła do domu.
sobota, 10 lutego 2018
Rozdział 1
Dobiegł do
niego znajomy odgłos kroków. Chwilę się przysłuchiwał po czym
zastrzygł uszami i zarżał przyjaźnie. Do jego boksu powoli i
niepewnie zbliżała się dziewczyna. Uniosła głowę i ze smutkiem
spojrzała w jego piękne, brązowe oczy. Echo wypadku przetoczyło
się przez jej głowę.
- Lucyna,
nie chcesz sprzedać tego konia? Stoi tu od roku. Marnujesz go. –
zakłóciła wspomnienie Ania – koleżanka, z którą Lucyna
jeździła w tereny.
- Nie
sprzedam go! Nie ma mowy! – odparła zdezorientowana nie
spuszczając wierzchowca z oczu. Lekko dotknęła jego miękkich
chrap.
- To może
pozwolisz chociaż pani Natalii wypożyczyć go na jazdy? Mówi, że
będzie idealny do nauki skoków i świetny na zawody. No wiesz…
skoro Ty nie jeździsz.
- Nie
wypożyczę go tej instruktorce. Będzie go przemęczać, a poza tym
nie będę mogła patrzeć jak jacyś początkujący jeźdźcy kopią
go i szarpią za wędzidło. Mojego konia! - Zagniewała się Lucyna
i szybkim ruchem otworzyła drzwi do boksu. Podeszła do Prince’a i
pogłaskała go po szyi. – Kiedy był ostatnio czyszczony? –
zapytała koleżankę
- Czasem ma
sprawdzane kopyta. Ostatnio czyściłaś go ty. Czyli parę dni temu.
– Ania spojrzała na ciemnowłosą koleżankę – Lucyna, przemyśl
to jeszcze. Jeśli nie chcesz go oddać instruktorce to może go
sprzedasz? To wspaniały koń skokowy z charakterkiem. Mógłby dużo
osiągnąć gdyby ktoś na nim jeździł. To jego powołanie. Marnuje
się stojąc i nic nie robiąc.
Lucyna
udawała, że nie słyszy i przytuliła się mocno do szyi zwierzęcia
gładząc go po kłębie i długiej rozłożystej grzywie. Była
miękka jak jedwab w dotyku i lekko wiła się na całej długości.
Prince był kary, ale latem jego sierść przybierała lekko rudą
barwę, widoczną tylko w promieniach słońca. Ogon i grzywa, lekko
kręcone były jednak niezależnie od pory roku jednolicie czarne.
Koń oddychał głośno i kręcił się przy tym dotyku. Zawsze był
ruchliwy i Lucyna zdawała sobie sprawę, że skazuje go na nudę nie
jeżdżąc na nim wcale. Nie potrafiła się jednak przemóc. Bała
się nawet wsiąść na konia, a co dopiero na nim jeździć. Kochała
jednak to zwierzę i nie potrafiła się z nim rozstać ani dzielić
z nikim innym. Kiedyś stanowili niezłą parę. Ona i on – na
wszystkich treningach zawsze razem. Byli zgranym duetem i wspaniale
się im razem pracowało. Jego trudny charakter Lucyna uwielbiała.
Ciągłe psoty, podszczypywanie i sprawdzanie kto tu rządzi. Prince
wymagał nieustannej uwagi i pokazywania gdzie jest jego miejsce w
ich małym stadzie. Jednym słowem mówiąc był dla Lucyny ideałem.
piątek, 9 lutego 2018
Wstęp
Witajcie!
Tak jak obiecałam, wstawię moja książkę. Dzisiaj będzie zapowiedź, a jutro pierwszy rozdział ;) Kolejne będę wstawiać co tydzień, w każdą sobotę.
Zapraszam do czytania!
Galopowała
lekko na jej ukochanym zwierzęciu.
Praca
jego mocnych mięśni pod delikatną skórą i tętent kopyt
motywował ją do skoku.
Przeszkoda
rosła w oczach, a żadne z nich nie miało chwili zawahania.
Robili
to już razem setki razy.
Zawsze z
tą samą niesamowitą przyjemnością.
Poderwali
się do lotu.
Dziewczyna
zacisnęła ręce na wodzy i przytrzymała łydki.
Koń
odbił się i zawisnął w powietrzu.
Świat
zamarł na jedną setną sekundy, a oni lecieli nie dotykając ziemi.
Zaczęli
lądować za przeszkodą.
Prince
dotknął lekko drążka przednimi kończynami.
Dziewczyna
jeszcze przed zwierzęciem wyczuła, że coś jest nie tak.
Zrobiła
jakiś błąd? Kopnęła wierzchowca, a może nie rozluźniła rąk
przy skoku?
Nagle
świat wokół nich przyspieszył.
Podłoże
zbliżało się coraz szybciej, a pył spod kopyt zaczął się
podnosić przesłaniając widok na panią instruktor i rozciągające
się za płotem łąki.
Koń
wykonał kilka niezręcznych ruchów i zaczął spadać łbem do
przodu z podkulonymi kończynami.
Jeździec
wystrzelony jak z procy wyleciał z siodła z ogromną siłą.
Dziewczyna
szybowała nad nim i z niewyobrażalną prędkością uderzyła o
ziemię.
Wokół
niej zapanowały ciemność i cisza.
Straciła
przytomność.
c.d.n.
Iga
Subskrybuj:
Posty (Atom)